
Przewodnczący KRS, prezesi stowarzyszeń sedziowskich ciągle narzekają na to, że są atakowani, wykpiwani w bieliźnie. Czytając ich manifesty i wyznania wiary w sprawie naliczania kilometrówek trudno się temu dziwić. Ot, poziom dojrzałości i wrażliwości społecznej sędziostwa. Na pewno jest wiele bardziej doniosłych tematów, w których środowisko nie zabiera w ogóle głosu. Z całej zmiany ustawy trafiło do nich tylko obniżenie kilometrówki? Ja mam propozycję, która sprawi, że wilk będzie syty i owca cała. Otóż proponuję, żeby w środkach zbiorowej komunikacji wydzielić odrębne strefy tylko dla sędziów, wyraźnie oddzielone od reszty wnętrza pojazdu, tak żeby sędziowie nie mieszali się z pospólstwem. Np. pół autobusu, wagonu tramwajowego czy kolejowego, oddzielone ścianką lub jakimś szlabanem. Strefy te powinny być wyraźnie oznakowane tabliczką z napisem bielizna Aż boję się pomyśleć do czego - zdaniem sędziów - może doprowadzić nie zwracanie im kosztów zużywanego mydła, szamponu, chusteczek do nosa, papieru toaletowego i podpasek (tego ostatniego oczywiście w przypadku sędziów płci żeńskiej przed menopauzą). Gdy sędziowie zagrożą, że przestaną korzystać z tychże środków higienicznych, z powodu nie refundowania ich im z budżetu państwa, to rząd będzie musiał się ugiąć. W końcu brud bielizny (wszelkiego rodzaju) i zasmarkanie jeszcze bardziej godzi w powagę urzędu sędziego niż przejazd autobusem. Na pewno. A więc do boju drodzy sędziowie. W mojej ocenie macie duże szanse wygrać tę walkę rzekaz o swietych krowach pochodzi wprost od nich: "powadze urzędu nie sprzyja również podróżowanie sędziego tym samym środkiem komunikacji publicznej co strony i uczestnicy postępowań, gdyż dla drugiej strony postępowania może rodzić to uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności sędziego".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz